Na książkę Anny Włodarczyk „Zapach truskawek. Rodzinne
opowieści” czekałam z niecierpliwością. Ania prowadzi BLOGA , a teraz spełniło się jej marzenie i wydała
książkę. Blog Ani znam i często na nim bywam. Byłam ciekawa jak wypadła książka
i nie zawiodłam się. Anna Włodarczyk to nie tylko blogerka i autorka książki,
to mieszkająca w Gdańsku prawniczka. Jak sama o sobie mówi, jest pasjonatką pisania,
fotografii i gotowania.
Miałam szlachetne zamiary usiąść wygodnie w fotelu i
delektować się każdą stroną. Nie udało mi się. „Pożarłam” ZAPACH TRUSKAWEK
natychmiast. Czytałam i zachłystywałam się każdym słowem. Kiedy z wypiekami
skończyłam zamknęłam ostatnią stronę , postanowiłam, „dobrze, teraz zrobię to
bardziej po ludzku” i przeczytałam ją drugi raz. I zanosi się na to, że chyba
rozpocznę kolejny raz.
Zastanawiałam się do jakiego gatunku można zaliczyć tę
książkę. Z pewnością jest to literatura kobieca. Jest to też zbiór osobistych
wspomnień autorki. Poniekąd jest to również i książka kucharska.
Książka wprowadza nas w świat dziewczynki – kobiety. Nie
znam autorki osobiście, ale poprzez tę książkę wyobraźnia podsuwa mi obraz
marzycielki, zadumanej , która w kuchni zamienia się we wspaniałą wróżkę.
„Zapach truskawek” to nie jest książką z samymi przepisami. To trochę tak,
jakbyśmy ukradkiem przeczytali jej pamiętnik. Książka podzielona jest na 4 pory
roku czyli zaczynamy wiosną, kończymy opowieści zimą. Każda część aż „pachnie”
daną porą. Wiosenne sadzenie ziół na balkonie, letnie wakacje spędzane u
Dziadków, jesienne szarlotki i zimowe spacer nad morzem.
Możemy prześledzić wspomnienia Ani dorastającej w czasach
PRL-u, kiedy była mała i obserwowała kobiety w kuchni czyli swoją Mamę i
Babcie. Ciepło płynące od każdej kobiety.
Jesteśmy w kuchni Mamy, jesteśmy
u Babci, możemy podjadać gorące
rogaliki, mimo, że Babcia kategorycznie nie pozwala . Poznajemy niełatwe stosunki
łączące autorkę z Tatą. Rozkoszujemy się pachnącymi przygotowaniami do Świąt –
wtedy do kuchni nie mają wstępu mężczyźni, rządzą tam same kobiety. Możemy
poznać wielką miłości Anny Włodarczyk do
starych książek. Przeczytamy też o piknikach, o morzu zimą i o tym dlaczego
autorka wszędzie zabiera ze sobą własną kawiarkę.
Każdy rozdział zakończony jest przepisem stosownym
oczywiście do tego o czym właśnie czytaliśmy. Przepisy są proste. Do wykonania
przez każdego kto potrafi, umie i chce gotować.
Książka
napisana prostym językiem. Czyta się ją
lekko i szybko. I właśnie tym mnie
urzekła. Czytając nie byłam obok, byłam w samym środku tej książki. Trochę tak
jakbym mogła gotować i poznawać historię rodziny Ani będąc bezpośrednio przy
niej. Bardzo lubię właśnie taki styl, który pozwala delektować się
wspomnieniami . Jednocześnie to są
książki z przepisami które lubię , nie tylko puste grami i dekagramy,
ale słowo wprowadzenia do składników, które smacznie łączą się w całość. Wypróbowałam już kilka dań i wiem z własnego doświadczenia, że są one
do zrobienia. Czy ma to być rodowa czosnkowa , czy pasztet, czy może sernik z
chili? Czy może chcecie jeszcze więcej smacznych dań? Wszystko znajdziecie
właśnie na tych ponad 350 stronach.
Polecam każdemu młodszemu i starszemu ,każdemu kto lubi historie rodzinne z jedzeniem w tle.
Każdemu, kto chce być przyjęty ciepło i
z otwartymi ramionami. Gwarantuję , że nie będziecie zawiedzeni. I książka ta
stanie się Waszą ulubioną.
„Kiedy byłam mała i zasiadałam z rodziną do obiadu,
zamykałam oczy przy pierwszym łyku zupy i kęsie drugiego dania…” wy też,
zamknijcie oczy , a potem otwórzcie „Zapach truskawek” i delektujcie się każdą
stroną.
Za książkę dziękuję wydawnictwu BLACK PUBLISHING.
Dziękuję za recenzję i ciepłe słowa! :)))
OdpowiedzUsuń